29.08.2013

Jamajka Północy - Jamaica of the North

English version below

Od dłuższego czasu mieszkam w Kopenhadze.
Lubię obserwować mieszkających tu ludzi i ich codzienne życie.
Staram się zrozumieć duńskie obyczaje i kulturę, co muszę przyznać nie zawsze jest łatwe. 

Jakiś czas temu usłyszałam anegdotę o pewnym obcokrajowcu, który tak polubił życie w Danii, że stwierdził, że dla niego ten kraj to "Jamajka Północy". Bardzo spodobało mi się to, wydawałoby się dziwne, określenie.

Dlaczego Jamajka Północy?
Na pewno nie z powodu pogody. I nie z powodu feerii kolorów.

Sami Duńczycy są zdziwieni tym porównaniem. Niektórzy zgadywali, że skojarzenie wynika ze sławy Wolnego Miasta Christiania, w którym, na jednym z wielu stoisk, bez problemu można kupić...marihuanęInni twierdzili, że to na pewno dlatego, że Duńczycy są otwarci. Akurat z tym ostatniem stwierdzeniem mocno bym dyskutowała.  

Tymczasem autor określenia miał na myśli duński styl życia. Jak przystało na najszczęśliwszy naród (choć bardziej pasuje do nich określenie plemię) na świecie, Duńczycy są pogodni i zrelaksowani. Cenią sobie dobre samopoczucie i swobodę.  Na ulicach Kopenhagi spotyka się niewielu mężczyzn w garniturach (choć mieszczą się tutaj centrale instytucji finansowych i ministerstwa). Nawet jeżeli już ich zauważymy, zamiast jechać w klimatyzowanych samochodach, będą mknąć do pracy na swoich rowerach, często z małym pasażerem na dodatkowym foteliku. Nierzadko spotykam polityków z pierwszych stron gazet, kiedy na rowerze lub spacerem wracają z Parlamentu.

Zdarza mi się podróżować pociągiem na trasie Warszawa-Berlin-Kopenhaga. Im dalej na północ, tym pociągi jadą szybciej, a tempo życia zwalnia. O ile w Polsce czy w Niemczech, konduktorzy niezwykle skrupulatnie sprawdzają bilety, w duńskim pociągu, jeżeli nawet to robią, to z wrodzonym luzem. Bardzo lubię przyjeżdżać do Kopenhagi pociągiem. Jednego dnia jestem w trzech europejskich stolicach i mimo tego, że podróż trwa długo, kiedy wysiadam na dworcu København H szybko zapominam o zmęczeniu. Jest cicho i spokojnie, zupełnie inaczej, niż na wielkim i pełnym zgiełku dworcu w Berlinie.

Być może niespieszne tempo życia i poczucie szczęścia Duńczyków wypływają ze zdrowej równowagi między ich życiem prywatnym i zawodowym. Kiedy w Kopenhadze odwiedziła mnie przyjaciółka z Polski, była zdziwiona tym, że w środku dnia ludzie znajdują czas na spacer, jogging czy kawę niespiesznie pitą przy kawiarnianym stoliku. 

Może Duńczycy żyją spokojnie, bo mogą liczyć na swoje ciągle jeszcze opiekuńczemu państwo? A może dlatego, że w tym zamożnym społeczeństwie rozpiętości dochodowe należą do najmniejszych na świecie? 

Przyczyna ich szczęśliwości może tkwić również w dystansie do świata, objawiającym się specyficznym poczuciem humoru. Czasami trudno jest zrozumieć, czy to co przed chwilą usłyszeliśmy mamy potraktować jako kąśliwą uwagę, czy raczej śmiać się, bo usłyszeliśmy świetny żart. 

Cokolwiek sprawia, że Duńczycy uważają się za szczęśliwych, ja jestem daleka od stwierdzenia, że życie w Danii to bajka. Ten kraj, podobnie jak inne boryka się ze swoimi problemami. Ja jednak będę pisać o tym, co w Kopenhadze i Danii mi się podoba i było lub nadal pozostaje dla mnie intrygujące. 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I moved to Copenhagen few years ago.
I really like this city and enjoy watching the people who live here and their daily lives. I have been trying to understand the Danish culture and unwritten rules, which I must admit is not always easy.

Some time ago I heard a story about a foreigner who also enjoyed living in Denmark - so much that he called Denmark “Jamaica of the North”. I really liked this seemingly strange comparison.

Why Jamaica of the North?
Certainly it is not because of the weather. Neither it is because of the fairy-like spectacle of colours.

Danes themselves seem confused by this comparison. Some of my friends guessed that the association might result from the fame of the Free City of Christiania where on one of the many stalls you can buy joints. Others claimed that it is because Danes are easy-going.

The author of the term indeed meant the Danish way of living. As the happiest nation (though more suitable would be “tribe”) in the world the Danes seem carefree and laid-back. They enjoy their well-being and freedom. On the streets of Copenhagen you can hardly see men wearing suits though as a capital city it houses the head offices of financial institutions and ministries. Even if you spot people in a more formal outfit instead of driving the air-conditioned cars they would most likely rush to work on their bikes often with a little extra passenger on the back seat.

I really like traveling from Warsaw to Copenhagen by train. The farther up north the trains go faster and the pace of life slows down. While in Poland or Germany conductors extremely carefully check the tickets the Danish if they even bother most of the time would do it with congenital loose. I like coming to Copenhagen by train. One day I am in three so different European capitals and in spite of the fact that the journey takes more than 12 hours when I get off at København H (Copenhagen Central Station) I quickly forget about how long it takes. It is quiet and peaceful completely differently than at the big and full of hustle and bustle Berlin Hauptbahnhof.

Perhaps the unhurried pace of life and the famous happiness of the Danes are determined by a balance between their private and professional life. My Polish friend who visited me in Copenhagen was surprised that in the middle of the day people find time to walk, jog or have a cup of coffee at one of the outdoor cafes.

Can Danes live peacefully because they can still count on their famous social security? Maybe it is because Denmark has been successful in building up one of the most egalitarian societies in the world? Danish serenity may also come from the healthy distance to the world expressed through a specific sense of humor. Sometimes it is difficult to understand whether what we have just heard we should have taken as a sarcastic note or maybe laugh as it was supposed to be a great joke.


Whatever makes the Danes consider themselves happy I am far from saying that life is a fairy tale in Denmark. This country like others struggles with its own problems. My main focus however will be on what I like in Denmark and what is still intriguing for me.


2 komentarze :

  1. Super blog, Kasiu! Już się się nie mogę doczekać kolejnych wpisów :)

    A ja słyszałam, że Dania jest też nazywana Italią północy, a to ze względu na fakt, że bardzo dużo ludzi jada na na świeżym powietrzu, no i większość restauracji oferuje stoliki na zewnątrz (z kocykami i grzejniczkami w razie chłodniejszego dnia).

    Tymczasem pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. O włoskich inspiracjach duńskich urbanistów też mam zamiar napisać.

    OdpowiedzUsuń